Nawet nie wiem czemu wzięłam się za ten projekt. Potrzebowałam zająć czymś ręce i myśli, a przy okazji odpocząć od ogniwek - które ostatnie mną kompletnie zawładnęły.
Pierwszy pierścionek powstał na próbę. Szyłam go z cztery czy pięć godzin... :/ I tak za ciasno zaciągałam nici, koraliki pokrzywiły się, w końcu jeden pękł. Ale samo zestawienie kolorystyczne tak mi się spodobało, że zaraz pójdzie do prucia i odrodzi się na nowo...
Następne już szyłam z większym wyczuciem. I są... idealne :) Naprawdę jestem zachwycona ich delikatnością oraz wygodą w użytkowaniu.
Jeden został z mną...
... a drugi, jak widać, idealnie wpasował się na dłoń mojej przyjaciółki :)
Nigdy nie myślałam że będę nosić pierścionki. I to na codzień! A jednak :))))
Tutorial na pierścionki znajdziecie tu :)