sobota, 28 listopada 2015

Pierwsza z moich taszek :)

Jakiś czas temu odkryłam świat kolorowych tkanin bawełnianych. 

Wcześniej, w sklepach z tkaninami, nie zwracałam nie większej uwagi. Ale fakt - królowały tam zazwyczaj okropne flanele, pościelówki z kory i ewentualnie ze dwa wzory paskudnych kwiatków typu sieczka.

A na FB nagle...  krateczki, i kropki, i paski i motywy marynistyczne... i komiks, i ptaki i zwierzaki! Motywy łowickie i góralskie. Przepadłam :)

Początkowo kupowałam nałogowo. Bo tu śliczne kropki, a tych paseczków jeszcze nie mam. Trochę bez pomysłu, po 1-2 metry tkaniny. Potem je prałam, prasowałam, składałam w kostkę... i odkładałam na półkę. Dobrych kilka miesięcy zbierałam zapasy. W międzyczasie naciągnęłam męża na nowe meble w pracowni, bo moje skarby przestały się już mieścić. Ale... nadal nie szyłam.

Aż któregoś dnia wyciągnęłam te najładniejsze, zasiadłam przy stole i uszyłam sobie torbę.
Na zakupy, na piknik, na dodatkowe dokumenty do pracy, na większą robótkę poza domem...

Ta własnie była pierwsza...



Nie znoszę zamków w tego typu torbach. Ani dodatkowych kieszonek. Wiec ich nie wszywam :)
Za to zawsze gubią mi się klucze pod stertą zakupów i innych szpargałów. Dlatego zamontowałam sobie w torbę małego pomocnika, do którego mogę przypiąć klucze. 





W tle "stary" kolor mojej kuchni - Malinowa Granada Duluxa. Po blisko 3 latach obrzydł nam, zachciało się czegoś jasnego, rozświetlającego. No i mamy obecnie Bananowe Pole Decorala............. Marzę by jak najszybciej przemalować na coś spokojniejszego... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz