Najpierw natknęłam się na przegląd zombiakowych wzorów na blogu Pops de Milk. A tam zobaczyłam ją... Zombie-Gretel. I przepadłam - musiałam ją mieć!
Niedługo więc powstała pierwsza mała zombiaczka, także o imieniu Gretel :)
Mój mąż skomentował ją jednym słowem "Przepiękna!" :)
Chomikowi Sebastianowi również, zdaje się, przypadła do gustu...
Gretel okazała się bardzo towarzyską zombiaczką, wybrała się więc z nami na frytki belgijskiej (w wersji łódzkiej - nie polecam).
A na koniec skumplowała się jeszcze z Uszatkiem :)
Ale mimo to... była bardzo samotną zombiaczką...
c.d.n.
Skoro ciąg dalszy nastąpi, to chyba Gretel doczeka się towarzysza :)))
OdpowiedzUsuńFajniutka!
Tak :))) Już się doczekała........ :)
Usuń