wtorek, 16 grudnia 2014

Pamiątki z podróży :)

Mam taki zwyczaj, że raz w roku, zazwyczaj jesienią, wybywam z domu na kilka dni. Jadę do innego miasta. Tak po prostu.
I całe dnie błąkam się po tym mieście. Kupuję bilet tygodniowy i jeżdżę bez celu, tramwajami jeśli się da. Wysiadam gdy coś mnie zaciekawi, wędruje ścieżkami które właściwie do nikąd nie prowadzą.
Oczywiście wcześniej sporządzam sobie listę zabytków i muzeów... które później omijam szerokim łukiem ;)
Ciekawią mnie targowiska. Małe centra życia dzielnicy. Stare budynki. Chaos architektoniczny i niszczące perełki balkonów, wykuszy, płaskorzeźb kamienicznych. Chłonę dźwięki i zapachy. Oglądam wystawy. Robię zakupy w małych sklepikach. Jestem tam przez chwilę całą sobą. Takie hobby po prostu :)

W tym roku udało mi się na chwilę zajrzeć do Olsztyna oraz przez tydzień wędrować po Poznaniu.
Oczywiście z obu miast przywiozłam pamiątki... takie moje własne ;) Są ludzie którzy kupują pocztówki. Albo widoczki. Magnesy z nazwą miejsca gdzie spędzili miłe chwile. A ja... kupuję włóczkę :)

Teraz znów wróciłam z podróży. Trochę sentymentalnej, bo to moje rodzinne strony. Trochę smutnej, bo odwiedzając miejsca swojego dzieciństwa czuje się upływ czasu. I takie nieodparte uczucie smutku, że coś się utraciło bezpowrotnie...

Choć nie, było fajnie. Ciepło, miło, rodzinnie. I Mikołaj był w tym roku niezmiernie hojny :)


A moje pamiątki? Z tej wycieczki także przywiozłam włóczki, bo jakże inaczej :) 


Szara włóczka po prawej to Galla Gazzal - 3 składnikowa milusia włóczka z srebrzystym połyskiem. Z przeznaczeniem na czapkę styczniową. Pomysł już jest, teraz tylko proszę o trochę czasu (może w prezencie gwiazdkowym...? ;) ).
Żółciutka jak kurczaczek to Baby Cotton Gazzal - bawełna z akrylem. No, nie mogłam się jej oprzeć :)
Morskie melanże Lanoso Donna - wełna z akrylem. Z przeznaczeniem na kolejne podejście do entrelaca. Co ciekawe, zdaje się że ta włóczka była w sklepie stacjonarnym tańsza niż w internetowym.
A biały puchatek to Afrodite made in Finland. Wygrzebana w zapasach włóczkowych mojej mamy. Ciekawe... ile bym włóczek w domu nie miała, to u mamy i tak zawsze znajdę coś ciekawego i "niezbędnie niezbędnego" ;) Z tej włóczki powstaną zapewne kolejne białe mitenki... potwornie mało praktyczne, ale uwielbiam je!

3 komentarze:

  1. Fajny pomysł z włóczkami :)) Co do tego przemijania i utraty czegoś bezpowrotnie to mam tak zawsze odwiedzając rodziców i moje podwórko ... eeech jak tam kiedyś pięknie było ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pamiątki z wycieczki wspaniałe! W zbiorach mamy też zawsze warto pogrzebać. Fajne rzeczy robisz, takie wesołe stworki i wogóle. Super,żw kierujesz do wzorków, bo jak juz ktoś się zachwyci to daje szansę na drugi krok. Pozdrawiam serdecznie i druciarsko!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja także kocham kupować włóczki. I ile bym ich nie miała, to zawsze znajdę miejsce na kolejne. Fajne te Twoje zapasy :))) Na pewno wyczarujesz z nich coś pięknego.

    OdpowiedzUsuń