No i znowu mam tą swoją Pragę.
Ślizgam się na mokrym bruku. Opłotkami przemykam na Stare Miasto i Most Karola. Żeby choć raz zobaczyć je bez tłumu turystów. I jest tylko jedna para, gdzieś z Dalekiego Wschodu. Robią sobie zdjęcia w rzesistym deszczu. Suknia panny młodej po kostki uflejana w błocie. I to jest najpiękniejszy widok. Ich przyszłość, echo kroków z przeszłości i moja teraźniejszość. Jestem tu, znowu. I nie dowierzam że to nie sen.
Kupiłam już nową "0na vi", bardziej z przyzwyczajenia niż faktycznej potrzeby. I buchty z twarogiem, moje ulubione. Najlepsza pizza, na Zizkowie, jedzona o 22.00, na ulicy.
Wschłuchuję się w odgłosy miasta i pytam męża, czy przechodzący obok ludzie mówili po polsku czy po czesku.
Moja Praga ma dziś smak deszczu i soku gruszkowego. Jestem tu a już tęsknię, bo wiem że znów przyjdzie się z nią pożegnać. Myślę jak tu zabrać ze sobą chociaż ten słodki smak.
Uwielbiam. Dla mnie Praga najlepiej wygląda we wrześniu i październiku, taki ma melancholijny trochę ale bardzo piękny klimat.
OdpowiedzUsuńNie byłam w Pradze, wiele słyszałam o jej urodzie, może w końcu uda się! :)
OdpowiedzUsuńByłam dwa razy w Pradze-szalenie urokliwa, ale duży sentyment mam do Londynu i Anglii,bo spędziłam tam 7 lat, i wiem o czym piszesz, bo po 2 latach zawsze wracam po kilka chwil.
OdpowiedzUsuń