środa, 6 kwietnia 2016

Mój Dzień Kobiet w Pradze :)

8. marca 2016 roku obudziłam się wcześnie rano. Za oknem miałam widok na wieżę Zizkow.



Ubrałam się, nieśpiesznie zeszłam na śniadanie. Prawie się zgubiłam, ale miła pani pracująca przy osbsłusze bufetu przywołała mnie gestem ręki i uśmiechem na twarzy.
Mieszkałam w hotelu Golden City Garni. Nazwa "hotel" to może zbyt szumna, bywałam w większych schroniskach turystycznych. Ale nie sposób odmówić owemu miejscu uroku i domowego ciepła. Pamiętam, na śniadanie była m.in. pyszna sałatka makaronowa. Wzięłam dokładkę :) A potem, jak codziennie już przez cały tydzień, smarowałam świeżutką chałkę kremem czekoladowym i obkładałam słodkimi owocami w syropie.
Wróciłam do pokoju, gotowa wyruszyć w miasto. Odnaleźć moje miesca, ścieżki i ulubione smaki.
Zajrzałam jeszcze do internetu. Na fanpage Burdy mignęło mi pytanie, o tym jak zamiarzamy spędzić Dzień Kobiet...

Moja Praga. Tak niedawno tam byłam, a czuję jakby minęły wieki.

Dziś poszłam rano na pocztę z awizo. Pani przyniosła z zapleczę wielką kopertą. A w niej to:



20 komentarzy zostały wyróżnionych prezentem w postaci zestawu kosmetyków: podkład, puder, błyszczyk i lakier do paznokci. 




Błyszczyk dla mnie idealny (nie jest aż tak różowy - mój aparat ma problem z balansem niebieskości i zieleni). Co do reszty - generalnie się nie maluję, używam czasem kremu BB i od niedawna znowu tuszu do rzęs (nadwrażliwość powiek). Ale miło będzie pobawić się :)


Prezent bardzo miły, a dodatkowo przywołał wspomnienia... Tego dnia pisałam o moich planach. O rajdzie po praskich pasmateriach i sklepach z materiałami. 

O kawie w mojej ulubionej Cafe Louvre... Trafiłam tam podczas mojej trzeciej wyprawy do Pragi i od razu zakochałam się w tym miejscu. To kawiarnia z ponad 100 letnią tradycją. O cudnym wystroju. Od monumentalnej klatki schodowej i sal z bardzo wysokimi stropami, przed ponad czasowe, klasyczne dekoracje aż po eleganckich kelnerów. Bywał tu Albert Einsten, Franz Kafka... Teraz bywają i turyści i Czesi. Ceny są bardzo przyzwoite (dzbanek herbaty ok. 6-6,5 zł), większość kaw poniżej 10 zł). Można zjeść obiad z karty (także wegański!) lub z proponiwanego na dany dzień menu (do wyboru tylko kilka potraw, ale za to ceny jeszcze bardziej przystępne). No i ciasta... boskie! Tylko... hmmm... porcje takie, że nawet ja, miłośniczka słodyczy, ledwo dawałam sobie z nimi radę :)

No, a tak właśnie świętowałam :) Czekoladowa kawa i tarta malinowa... no i oczywiście szydełkowa robótka :)))





Strasznie już tęsknie za Pragą... Dziś pakuje się na Pyrkon, i jestem strasznie szczęśliwa z powodu czekających mnie dwóch dni zabawy! 
Planowałam jeszcze w kwietniu wyprawę do Bratysławy i Wiednia, ale z bólem serca musiałam odwołać rezerwację. Niestety, trzeba kupić nowe auto... po kolejna naprawa naszego Focusa to już przysłowiowa "reanimacja trupa" :/ Narazie nie możemy dojść do porozumienia, bo mąż chce kolejnego Forda, a ja starego Saaba ewentualnie Opla Omegę.


***


A na koniec... no same zobaczcie! Ręce mi dziś opadły. Zmówiły się mendy moje kociaste i po kolei wywlekają moje robótki z kątów. Ta "mysza" złowiona przez Aleksandra to część mojego projektu na Turniej Dziewiarski... Milla już je nosi od rana. No jak tu dziergać...? ;)





2 komentarze:

  1. Oj to miałaś fantastyczny Dzień Kobiet, nikt Ci gitary nie zawracał i mogłaś robić co chciałaś i to jeszcze w pięknej Pradze :) I na dokładkę takie fajne prezenty dostałaś, fiu, fiu :) To miałaś następny Dzień Kobiet.
    Aż mi narobiłaś ochoty na tą Pragę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, a jaką sobie piękną włóczkę przywiozłam :D

      Usuń