sobota, 30 kwietnia 2016

Serialowa niedziela - "Głęboka woda"

Dla mnie nie ma nic bardziej relaksującego niż wygodna kanapa, kubek herbaty, druty lub szydełko... i wciągający serial. 
Po całym pracowitym tygodniu, w niedzielę staram się znaleźć kilka godzin dla siebie. Obejrzeć w spokoju kilka odcinków... wszak najlepsze oglądanie to takie całymi sezonami :)

Zapraszam Was na cykl serialowych niedziel. 
Chciałabym w niedzielne poranki opowiedzieć o serialu który własnie mnie oglądam z zapartym tchem. Albo wracam po do niego po raz kolejny... 


Nie spodziewam się że uda mi się pisać regularnie co tydzień... Ale postaram się :)


Choć dziś sobota, chciałabym zaprezentować Wam pewien serial.

Dlaczego dziś? Bo jutro... mam dla Was niespodziankę. Zaglądajcie na bloga :) 

Dziś będzie smutno. I trochę strasznie. I czasem pojawi się odrobina nadziei, radości. Ale takie jest życie. A ten serial opowiada o życiu... 







Kiedyś rozmawiałam z koleżanką. Jest dyrektorem finansowym w dużej firmie. Dużo pracuje, podróżuje, ma piękny dom. Opowiadałam jej o moich planach, kiedyś tam dawno temu, jak zaczynałam studia...
I zeszło na dzieci. Na takie dzieciaki, co w wieku 10 lat wstydzą się uśmiechać, bo... nie mają zębów. A dlaczego? Bo... nikt nie kupił szczoteczki i pasty, nie powiedział że zęby się myje. 
Koło nas istnieje świat, o których nie wiemy albo nie chcemy wiedzieć. Gdzie ludzie nie biorą ślubów, bo nie wiedzą jak to załatwić. Nie wysyłają listów, bo nie umieją wypełnić druczku na polecony.
Jesteśmy wstrząśnięci czytając, że w rosyjskim metrze dzieci rodzą dzieci... i te noworodki wkładają do pudełek zamiast łóżeczek, bo tylko to znają. Ale ten świat jest też obok nas. Czasem na sąsiedniej ulicy, może tuż za rogiem. Albo kilka przystanków dalej, gdzie zaczyna się dzielnica tzw. nieciekawa.

I o tym jest ten serial. Choć nie, nie do końca o nieszczęściach i patologiach. Jest o ludziach, którzy z własnej woli weszli w ten świat. By go zmieniać. Czynić lepszym. Pomagać ludziom, którzy z różnych powodów nie potrafią sami sobie dać rady w życiu.

Bohaterami serialu są pracownicy Ośrodka Pomocy Społecznej. Akcja rozpoczyna się wraz z odejściem na emeryturę wieloletniej kierowniczki. Jej stanowisko przejmuje Wiktor - pracownik socjalny z powołania, ale nie koniecznie trzymających się wytycznych. Wraz ze swoim nowym zespołem - pracownikami o różnym stażu, stopniu empatii i zaangażowania - próbuje rozwiązywać problemy swoich podopiecznych. Od przemocy domowej, przez bezdomność, biedę, sieroctwo, alkoholizm, narkomanię, sutenerstwo - aż stygmatyzacje społeczne czy różnice kulturowe.
Pokazuje też, w sposób daleki od moralizatorskiego, jak każdy nas może wykorzystać swoje umiejętności, czy doświadczenia w sytuacjach, zdawało by się, bez wyjścia.

Co mnie jeszcze zafascynowało w serialu?
Przede wszystkim prosta, konkretna konstrukcja. Każdy odcinek to jeden wybrany problem społeczny. Jednak historie pracowników ośrodka poznajemy przez cały sezon. I to kolejny atut. Każda postać jest doskonale skonstruowana i zagrana. Żadna nie jest kryształowa, ma swoje wady i problemy, które przekładają się często na sposób wykonywania swoich obowiązków. 
Mnie jednak przyciągnęła inna kwestia. Jestem miłośniczką literatury Orsona Scotta Carda. M.in. dlatego, że jego książki nauczyły mnie patrzeć na różne sprawy z różnych, czasem najbardziej absurdalnych poziomów.
W tym serialu obalane są mity. Stereotypy wywracane do góry nogami. Nasz świat się zmienia...


żródło: http://vod.pl


żródło: http://film.onet.pl

zródło: http://stopklatka.pl




2 komentarze:

  1. Muszę spróbować, może się wciągnę :). Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. nic nie wiedziałam o tym serialu!
    dzięki - zaciekawiłaś mnie, będę
    wypatrywać w necie :)))

    OdpowiedzUsuń