Przeszukując pracownię w poszukiwaniu zapięć do broszek (taaaak! kupiłam całą pakę i zgubiłam), natrafiłam na metalowe spinki-klipsy. Kontynuując poszukiwania w najbardziej absurdalnych zakamarkach, dokopałam się jeszcze do słoika z niedokończonymi drobiazgami szydełkowymi. Te kokardki zrobiłam ze 3 czy 4 lata temu, nie pamiętam już po co...
Wystarczyło wszystko znieść na dół (pracownia nadal nie ma ogrzewania), przymocować zapięcia do kokardki. I mam nowe spinki :)
Teraz trzeba tylko włosy pozapuszczać, bo niezbyt pasują mi do obecnej fryzury ;)
włóczka - Sara Opus (szara) i Malwa Anilux (morski, pomarańczowy, fioletowy)
szydełko - 3 mm (pamiętam!)
Wzór jest banalnie prosty. Wystarczy zrobić kółko z 3. rzędów słupków, a następnie na 5. słupkach kontynuować pasek z półsłupków - na tyle długi by opleść nim kokardkę.
OdpowiedzUsuńKażdy powód jest dobry , aby zapuścić włosy:)
Od czegoś trzeba zacząć, czasami są to nowe spinki ;)
Trochę to potrwa, bo ja z jednej strony to włosy mam już średniej długości. Ale z drugiej króciutkie. Taka asymetryczna fryzura, nijak pasuje do tych spineczek :(
UsuńTakie proste a takie fajne:)
OdpowiedzUsuńSama się nie mogę nadziwić ;)
UsuńSłodziutkie :))
OdpowiedzUsuń