poniedziałek, 4 stycznia 2016

Mój dom...

... tam gdzie moje koty...

To jedno zdjęcie, cyknięte przypadkiem komórką, oddaje wszystko czym dla mnie jest dom. Mój dom.

Moje ukochane kocice (Milla, która nie potrafi się zdecydować czy jest tricolorem, pręgusiem czy szylkretem i biała Michonne). Kocurek Aleksander, którego nie ma na zdjęciu... bo jest blisko mnie, jak zawsze.
Ceglana ściana, którą pracowicie odkuł mój mąż.
Plakaty Marvela, którego jestem absolutną fanką! 
Kapy i kocyki... maż się śmieje, że nie mamy jednego porządnego obrusa, ale koce to nam się z szafy wysypują. 
Gdzieś tam, daleko, widać bukiet róż. On wie że lubię takie, białe, zółte, różowe.. to mi takie kupuje.
I nawet to pudło upchnięte na szafce, co wepchnęło się ukradkiem przed obiektyw... takie swojskie, moja ciągła dezorganizacja wszystkiego....


1 komentarz: