niedziela, 3 kwietnia 2016

Serialowa niedziela - "Orange is the new black"

Dla mnie nie ma nic bardziej relaksującego niż wygodna kanapa, kubek herbaty, druty lub szydełko... i wciągający serial. 
Po całym pracowitym tygodniu, w niedzielę staram się znaleźć kilka godzin dla siebie. Obejrzeć w spokoju kilka odcinków... wszak najlepsze oglądanie to takie całymi sezonami :)

Zapraszam Was na cykl serialowych niedziel. 
Chciałabym w niedzielne poranki opowiedzieć o serialu który własnie mnie oglądam z zapartym tchem. Albo wracam po do niego po raz kolejny... 
Nie spodziewam się że uda mi się pisać regularnie co tydzień... Ale postaram się :)


***

Dziś chciałabym przedstawić Wam... ulubiony serial mojego męża :))) 
Może dlatego że pełno w nim bab? A może po prostu jest jest fajny. Trudny temat potraktowany w iście amerykańskim stylu. Groza, smutek i humor przeplatają się, tworząc niesamowitą mieszankę... od której można się uzależnić ;) No, bo jak nazwać to zjawisko - noc głucha, rano trzeba wstać... ale "to może jeszcze jeden odcinek?"






W pierwszym odcinku poznajemy Piper Chandler. Przedstawicielka amerykańskiej klasy średniej, po trzydziestce. Właśnie wraz z przyjaciółką rozkręca swój pierwszy biznes i szykuje się do ślubu. Wyszumiała się i chce być stateczną obywatelką
Ale... szalona przeszłość daje o sobie znać. W postaci....wyroku 15 miesięcy wiezienia. No i się zaczyna....

W więzieniu Piper (a my wraz z nią) poznaje kobiety z różnych środowisk, z odmiennymi historiami życiowymi, często z poplątanymi losami. Wszystkie jednak dokonały czynów które zaprowadziły je za kratki.
W kolejnych odcinkach poznajemy nie tylko więzienną rzeczywistość, ale przeszłość poszczególnych bohaterek. Sami możemy dokonać oceny ich czynów... by potem poznać fakty, które walą w naszą bezpieczną egzystencję przysłowiowym obuchem.

Przy tym film jest utrzymany w lekko komediowym stylu. Nie nachalne żarty sytuacyjne, świetne dialogi i pięknie wykreowane postacie... Trudno nie polubić Nicole - córki zamożnego rodu, narkomanki, lesbijki i zarazem dziewczyny o złotym sercu. Małej, wrednej Tiffany. Wesołej, okrągłej Taystee. Groźnej "Red", której pasją jest gotowanie. Czy też moich ulubionych Aleidy i Daynary... taaak, poznajemy je w scenie gdy "świeżo upieczona więźniarka" wchodzi na oddział i od razu dostaje solidnego plaskacza od innej więźniarki. Na pytanie czy za co tamta jej tak nie lubi, odpowiada "bo to moja matka".

Serial doczekał się obecnie 3 sezonów i z niecierpliwością czekamy na 4. (podobno pojawi się w czerwcu).
Wszystkie są dobre. Niektóre bohaterki kończą swoją rolę (wychodzą z więzienia, popełniaja czyny za które zostają przeniesione na inne oddziały, umierają). Inne przechodzą przemiany, nie zawsze w pozytywnym sensie. Pojawiają się nowe. Serial tętni życiem. Nie ma przestojów, nudnych odcinków, rozwlekania wydarzeń. 




***


A dzisiejszą niedzielę spędziliśmy dość aktywnie. Zamiast oglądać kolejny serial i machać drutami, wybraliśmy się z mężem na demonstrację przeciwko zmianom ustawy antyaborcyjnej.
Nie miałam odpowiedniego wieszaka, więc zabrałam ze sobą druty do dziergania... służyły temu samemu celowi (odsyłam m.in. do serialu na podstawie wspomnień londyńskiej położnej pracujących w latach 50.)

Na demonstracji spotkaliśmy znajomych, reprezentujących różne pokolenia. Jedna moja koleżanka przyszła ze swoją mamą, druga z nastolatkami z rodziny. Było dużo rodzin z małymi dziećmi, także wielopokoleniowych. 

A potem poszliśmy na lody i obiad (tak, w tej kolejności :) ). 

Lody nie zdążyły załapać się na fotkę, zostały pożarte w doborowym towarzystwie. Jeśli kiedykolwiek odwiedzicie Łódź, bardzo polecam wybrać się do Łodziarni - Lody na Okrągło. Dosłownie parę kroków od Dworca Fabrycznego (którego już/jeszcze nie ma, ale widać już kawałek dachu ;) ).
Kokos i czekolada... mhmmmm... Marcepan z wiśnią też niczego sobie :)

Niestety, w naszej ulubionej knajpie z hamburgerami brakło miejsc, szukaliśmy więc czegoś na obiad. Choć byliśmy już porządnie głodni, to kilka miejsc dosłownie odrzucało... czasem kwestia muzyki, czasem miny obsługi. W końcu trafiliśmy do Szklarnia by LaVende. Było... przyzwoicie. Ale bez szału. Choć wystrój bardzo ładny i w sumie obiad smaczny. 







Taaaa... a na koniec dnia duża porcja tiramisu :)))
Nic to, jutro mam zamiar skończyć komin - myślicie że można spalic kalorie intensywnie machając drutami...?  ;)


4 komentarze:

  1. Byłaś na demonstarcji? Super!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo mi się spodobał tytuł tego serialu, to powinno być moje hasło przewodnie, bo ostatnio przeszłam na kolorową stronę mocy :)))
    Co Ty tam z tymi drutami na demonstracji robiłaś ? bo nie bardzo zrozumiałam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw machałam a potem zostawiłam przed Urzędem Wojewódzkim :) Razem z dziesiątkami albo setkami wieszaków, które przyniosły inne uczestniczki demonstracji.
      Druciany wieszak jest symbolem nielegalnej aborcji, dokonywanej "metodami chałupniczymi", w domu, bez opieki medycznej. Ale to tego celu służyły także druty do dziergania, szydełka czy inne ostro zakończenia narzędzia lub części roślin (np. łodyga łopianu).

      Usuń